Często budzi mnie cień - mojej świecy życia
często zerkając, czas koło północy go przechwyca.
Wtedy przychodzą myśli o płomieniu
o świetle mej drogi życia i odbiciu jego w cieniu
co niedostępnym bratem się staje
poprzez całe życie i aż po jego kres zostaje.
 
Z chwilą gdy pierwsze światło ujrzało to co dostało
coś na jego drodze nieustannie krocząc rzuca
półmrok za dnia i cień głęboki w nocy.
To co za dnia wydaje się piękniejsze
w nocy przetwarza obrazy o stokroć ostrzejsze.
 
Widzi i opisuje językami obcymi
skrytymi w symbolach snów dla innych nieznanymi.
Czymże jest więc cień - iluzją
czy krainą fantazji dnia i prawdy?
A może po prostu darem wielkim
i tak cennym, iż nieodgadnionym dla ludzi dnia
o wzroku do prostych spraw przyzwyczajonych.
 
Im większy płomień tym cień jego staje się mocniejszy
tym więcej niesie przekazu
tym większe odkrywa tajemnice
o istnieniu cudu życia i jego transformacji
od zapalenia świecy, moc spalania, ogrzewania
poprzez jasności, blaski oświecenia
aż po wygaszenie i znów blasku i cienia
w jedność połączenie.
 
Stąd też rodzi się pytanie jaki
jest cel świecy i jej spalania?
Może chodzi o ciepło
a może światło co drogę oświeca
tworząc przy tym alchemię ciepła, światła i miłości
powstałej dla wszystkich ku wielkiej radości!
 
Ciepło, światło i miłość nawzajem się dopełniają,
krocząc drogą prawdy cienia się już nie obawiają.